I znowu, jak przy poprzedniej książce Elżbiety Cherezińskiej - temat świetny, wykonanie fatalne. Powód być może znów ten sam - pisanie na zamówienie, za sugestią wydawcy, czego i tym razem nikt nie ukrywa. To nie jest nawet powieść, to ledwie jej szkic - odpowiedni jako dramat albo scenariusz, co pięknie podsumowuje zresztą „the end” i „napisy końcowe”. Mamy tutaj dialogi i z rzadka didaskalia, a ich narracja prowadzona jest raz w czasie przeszłym, raz teraźniejszym - zapewne dla dynamizmu, wychodzi jednak chaos. Sieczka krótkich zdań. To straszne, że takie twory nazywa się literaturą.