Wbrew tytułowi (czy też: nazwie serii) o początkach Rusi traktuje może jedna trzecia tej książki, będąca w zasadzie przepisaniem tzw. kroniki Nestora; nacisk położony jest raczej na czasy rozdrobnienia dzielnicowego. Jak na pozycję popularnonaukową, za dużo tu wypisywania suchych faktów i genealogii (ale brak choćby jednej tablicy genealogicznej!), styl natomiast toporny, jakby nie zaznał redakcji - akapity zbyt często złożone są ze zdań, które w żaden sposób się ze sobą nie łączą. Poza tym - akurat w części o początkach Rusi sensu stricto - masa informacji sprzecznych ze sobą, czy wręcz fałszywych. Dowiedzieć się można na przykład, że Słowianie wędrowali zewsząd wszędzie (różne dane na przestrzeni paru ledwie stron), a „[Awarowie] pod koniec VI wieku osiedlili się na terytorium Węgier”… które jeszcze wówczas nie istniały. Z krótkiego wtrętu o panteonie słowiańskim Włodzimierza Wielkiego wynika, że „Chors i Dadźbog były to dwa równorzędne wcielenia boga Słońca”, co jest nieprawdą. Mogłabym tak wypisywać różne kwiatki, jakie sobie podkreślałam w czasie lektury, ale wybrałam tylko kilka najciekawszych przykładów (redakcji i korekcie gratuluję świetnie wykonanej pracy): „[Wsiewołod] posługiwał się pięcioma językami, których znajomość zdobył przez uczenie się”. (Niewiarygodne!) „[Włodzimierz Monomach] ze wszystkich opresji wychodził cało, niczego nie tracąc, poza drobnymi obrażeniami ciała”. „W dużych miastach ruskich społecznością dominującą byli Słowianie. Spotkać w nich można było też nieliczne grupy reprezentujące inne narodowości, między innymi (…) Polaków”. A jeśli ktoś odkryje ukryty sens tego zdania, to daję order z ziemniaka: „Mimo że Chazarowie posługiwali się językiem tureckim, odegrali dużo większą rolę niż Hunowie i Awarowie”. Za co aż tak wysoka ocena jak 3 gwiazdki? Część o Rusi dzielnicowej nie jest zła, ale wypadałoby zmienić tytuł całej publikacji. A poza tym - książka bardzo ładnie wydana i dopóki się jej nie otworzy, to nie wstyd trzymać na półce.